Przyznam, że z początku nie mogłam się zabrać za napisanie tego rozdziału. Nie miałam żadnego pomysłu. Przepraszam, że nie było tak długo rozdziału z tej historii. A więc życzę miłego czytania^^
_________________________________________________________________________________
Widok na pokój. Na ścianę z kalendarzem. Dwudziesty drugi
stycznia, godzina 2:38. Perspektywa osoby trzeciej. Wyjście, a raczej paniczna
ucieczka wszystkich mieszkańców rezydencji. Bieg w kierunku lasu. Zwrot w tył.
Ogień przykrywający rezydencję rozchodził się na pobliskie drzewa. Twarze
innych pełne zdziwienia, jednak nie było wszystkich mieszkańców.
Dziewczyna
obudziła się przerażona. Wrzasnęła na całą rezydencję, ale o dziwo nikt nie
wbiegł do jej pokoju, jednak ona w przeraźliwym biegu zeszła na dół.
- Co się dzieje? -
zapytał Jeff.
- Kolejna wizja? - dodał Slenderman.
- T-tak, ale ona
była...s-strasz-szna...
- Chodź do mojego
gabinetu i jak zwykle mi opowiedz.
- N-nie. Powiem to
przy wszystkich. To jest ważne.
- No dobrze... -
zgodził się Slender. Powiedziała, żeby usiedli. Poczynili tak. Ona stała na
środku i zaczęła opowiadać. Wiadomym było, że trochę jej to zajmie, ponieważ
jąkała się. Nadszedł koniec opowieści.
- C-co?!!!!!! -
wrzasnął Jeff. - Przecież dzisiaj jest dwudziesty pierwszy. To oznacza, że
j-jutro?
- Wygląda na to, że
tak. - odpowiedział mu Slender. Reszta zaniemówiła, tylko ze strachu, czy
raczej, spowodowane to było zdziwieniem?
Po
opowiedzeniu wizji dziwnym było, że wszyscy zachowywali się normalnie. Było już
po obiedzie, mianowicie godzina 17:45. Dziewczyna oglądała właśnie film, jednak
nie mogła zapomnieć o tym, co miało wydarzyć się w nocy. Film się skończył,
więc zaczęła bezsensownie przełączać kanały w telewizorze, dopóki nie usnęła.
Na szczęście, a może raczej nieszczęście w trakcie tej drzemki, nie miała
żadnej wizji. Se snu wyrwał ją jakiś hałas. Wstała i rozejrzała się wokoło.
- Spokojnie, to tylko
szklanka. - odpowiedział Jeff, jednocześnie zbierając odłamki zbitego szkła.
Dziewczyna spojrzała na zegarek. Była godzina 23:07. O dziwo nikt nie spał.
Część osób siedziała w swoich pokojach, a część w salonie. Jedni czytali
książki, a inni oglądali jakiś serial w telewizji. Ichigo dołączyła do
oglądających. Usiadła na sofie. Dosiadł się do niej Jeff. Widział, ze jest
roztrzęsiona. Nie mogła na chwilę zapomnieć o tej wizji. Chłopak wyciągnął rękę
i ją objął, po czym wręczył jej małe pudełko. Otworzyła je. Był tam
pierścionek!
- Emm...Wziąłem go z
twojego mieszkania. Wiem, że był dla ciebie ważny. - wymamrotał.
- Dziękuję! -
krzyknęła przepełniona euforią. - Należał wcześniej do mojej mamy. Dla mnie
był...i jest naprawdę ważny. To jedyna rzecz, która mi po niej została.
Dziękuję... - dodała i włożyła pierścionek na palec serdeczny. Poprzednia wizja
się spełniła. Dziewczyna objęła chłopaka, jednak nagle spojrzała na zegar,
który wisiał na ścianie. Była już godzina 2:08. Jeszcze pół godziny do
wydarzenia. Ichigo była bez sił i nagle usnęła. Obudził ją głos Jeffa.
- Wstawaj! Już czas!
- zawołał do niej, a rezydencja zaczęła stawać w płomieniach. Dziewczyna bez
zastanowienia wstała. On złapał ją za rękę i ruszyli biegiem w kierunku
wyjścia. Wszyscy, a przynajmniej tak jej się wydawało, także ruszyli w stronę
lasu. Dziewczyna była trochę...znaczy się bardzo przerażona. Z trudem nabierała
powietrze, w dodatku cała się trzęsła.
Kiedy
byli w odpowiedniej odległości od pochłoniętej ogniem rezydencji, zatrzymali
się. Obok zebrała się reszta, lecz bez dwóch osób. Nie było Masky`ego i
Hoodi`ego.
- Spłonęli -
powiedział Slendreman, po czym część osób, wraz z Ichigo zaczęła płakać. Szybko
jednak przestali. Ważne było to, gdzie teraz zamieszkają. Na razie nie mieli
żadnego pomysłu. Musieli zbudować tymczasowy szałas, oraz Slender musiał
znaleźć dwójkę nowych Proxy. Za budowę chwilowego miejsca pobytu zabrali się
wszyscy, oprócz dziewczyn. One wyruszyły na poszukiwanie pożywienia. ClockWork
i PhoneCall poszły poszukać jakichś dziko rosnących owoców. Ichigo ruszyła na
polowanie. Zaczaiła się za drzewem. Usłyszała sarnę, więc wyjęła nóż i
wyczekała odpowiedniego momentu. Rzuciła nóż. Zwierzyna padła na ziemię. Dobiła
je i zaciągnęła na miejsce spotkania. Zobaczyła, że część szałasu jest
zrobiona. Zabrała się za rozpalenie ogniska. Ucięła kawałki mięsa i upiekła. Zawołała
wszystkich na...na co? Był środek nocy. Ehh...nie ważne na co. Zjedli i zabrali
się do dalszej budowy szałasu.
Nastał
ranek. Reszta kontynuowała budowę, a dziewczyny poszły sprawdzić, co pozostało
z rezydencji. Ognia już nie było, jednak wszystko zostało spalone, a raczej
prawie wszystko. Został tylko kalendarz i zegar wskazujący datę i godzinę z
wizji. Było to co najmniej dziwne. Dziewczyny poczuły się obserwowane, Ichigo
odruchowo wyciągnęła nóż, który znajdował się w jej kieszeni. Ustały obok
siebie tak, żeby obserwować wszystko wokół. Stały tak przez jakiś czas. Nastał
moment, w którym na chwilę straciły czujność i...stało się coś, czego się nie
spodziewały, a mianowicie...był to atak, wychodzący ze środku koła.
Kto trzyma noze w kieszeniach?! To jest nie wygodne i nieporeczne! A co do nazwy tego czegos nazwalabym to posiłkiem.
OdpowiedzUsuńI mam tez pytanie: no bo dobra, dal jej ten pierscionek i w ogole, ale za zabicie jej rodzicow to nie mogl juz przeprosic? A no i gdzie ichigo nauczyla sie zabijac? Nie robi na niej to juz wrazenia? To sa takie moje pytanio/uwagi, po prostu to jest takie troche nie trzymajace sie. Zycze weny ^^ Tak i wybacz ze ci tak truje :P
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, nie zrozum tego jako hejt, ale:
OdpowiedzUsuń-Czemu główna bohaterka nie zwróciła uwagi na to,że jej rodzice nie żyją? Ogólnie moim zdaniem powinnaś teksty rozwijać nie tylko o uczucia, ale i o szczegóły.
-Czy Ichigo nie czuje już nic? Tak, zaczeła płakać, ale zaraz potem przestała i zaBiła sarne...
Mam wrażenie, że chcesz to napisać jak najszybciej możesz.Wiele osób mówi Ci, że to wszystko dzieje się za szybko, ale nie zwracasz na to uwagi. MAM NADZIEJĘ, ŻE MÓJ KOMENTARZ CIĘ DO TEGO NAMÓWI