czwartek, 21 stycznia 2016

Diabolik Lovers Rozdział 2

Nareszcie udało mi się go napisać. Niestety, wyszedł krótszy niż poprzedni. Miłego czytania^^           

_________________________________________________________________________________


Nadszedł dzień, w którym będzie wystawiane szkolne przedstawienie. Wszyscy byli już w szkole. Ayame i Laito skierowali się na salę gimnastyczną, w której miało ono się odbyć. Na miejscu spotkali innych uczestników. Nie znała nikogo, oprócz kierującego wszystkim Kou. Zaczęło się. Zgasły światła, a na widowni zebrał się tłum uczniów jak i nauczycieli. Zaczęli wychodzić inni i śpiewać. Po każdym występie artyści otrzymywali brawa. Nadeszła kolej na ich występ. Wyszli na scenę. Laito zasiadł do czarnego fortepianu i zaczął grać. Dziewczyna zaczęła śpiewać. Wyszło jej to doskonale. Twarze widowni przybrały lekko zdziwiony wyraz. Po wykonaniu przez nich utworu otrzymali najgorętsze podziękowania, a jedna z występujących wcześniej dziewczyn skierowała swój wzrok w kierunku Ayame i wpatrywała się w nią z zazdrosną miną. Zignorowała to. Po przedstawieniu wszyscy artyści ustali w szeregu i ukłonili się, a następnie rozeszli. Była jeszcze jedna lekcja. Akurat była to historia. Na niej widać było, że wszyscy się nudzą, nawet nauczyciel. Zadzwonił dzwonek. Każdy skierował się ku wyjściu z budynku. Cała rodzinka Sakamakich zebrała się przed szkołą. Wsiedli do limuzyny i ruszyli. W trakcie drogi nikt się nie odezwał. Panowała niezręczna cisza. Po przyjeździe, zjedli obiad i ruszyli w różne strony. Ayame wyszła do ogrodu. Lubiła tam przebywać tylko, że tym razem zamiast Subaru spotkała...Ayato! Siedział na ławce. Usiadła obok niego. Nagle czerwono-włosy złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Chciał ją ugryźć, ale ta zaczęła protestować, a on w końcu dał sobie spokój. ”Chyba nie był taki głodny?” - pomyślała i wróciła do rezydencji. Resztę dnia spędziła w swoim pokoju, czytając książki i rozmyślając nad różnymi sprawami.
                Następnego dnia, a raczej nocy pojechała z Reijim na zakupy. Nie było ich przez około trzy godziny, ale wrócili w kilkunastoma torbami. Zanieśli do kuchni i rozpakowali. Skończyli. Dziewczyna pomogła szykować mu śniadanie. Zrobili i udali się do jego pokoju. Ayame miała wybrać zastawę stołową. Staneła naprzeciwko szklanych kredensów, szukając odpowiedniej. Nagle poczuła ucisk na swoim nadgarstku. Złapał ją za rękę. Przyciągnął ją do siebie, zsunął część czarnego swetra z jej ramienia i wbił swoje kły w jej nagą skórę. Pił ją przez jakiś czas. Przestał już.
 - Co się dzieje? Jest taka słodka. - powiedział, a raczej wyszeptał i powrócił do picia. Skończył już ostatecznie. Wybrali zastawę stołową i poszli wszystko szykować. Wszystko było gotowe. Każdy zasiadł do stołu. Zaczęli jeść. Na śniadanie mieli wiele rzeczy. Zjedli i jak zwykle rozeszli się. Dziewczyna pomogła Reijiemu sprzątać i poszła do pokoju. Ubrała się, zeszła na dół i wszyscy pojechali do szkoły. Lekcje minęły dosyć szybko.

                Wszyscy byli już w domu. Ayame nie wiedziała, co robić. Podszedł do niej Ayato.
 - Ej. Chcesz iść na spacer?
 - No mogę, ale gdzie?
 - A co ty taka ciekawa? Hmm...?
 - Nie twoja sprawa. Mów.
 - Zobaczysz.
 - Pfff... Ok... - Wyszli z rezydencji. Szli przez ciemny las, aż dotarli na łąkę, obok której znajdowało się jezioro. Zatrzymali się. Usiadł na trawie.
 - Siadaj! - zawołał, a ona wykonała polecenie. Siedzieli tak i siedzieli, dopóki nie zgłodnieli. Postanowili wrócić się do rezydencji. Na miejscu Reiji powiedział, że za dziesięć minut wszyscy mają zjawić się w salonie.

                Minął określony czas. Wszyscy byli na miejscu, jednak nikt nie wiedział, w jakim celu są zebrani.
 - Eee... Reiji. Po co nas tu zebrałeś? - zapytał Laito. Reiji trzymając w ręce białą kopertę odpowiedział:
 - Zostaliśmy zaproszeni przez ojca na karnawał. Odbędzie się on jutro o godzinie dwudziestej drugiej.
 - Ja się na to nie piszę! - wykrzyknął Ayato.
 - Ja też jakoś nie chcę, jednak...wiesz jaki jest ojciec? - powiedział Laito.
 - Wiem, ale kto zostanie z Ayame?
 - Ona idzie z nami. - odpowiedział im Reiji.
 - C-Co?! - powiedziała, a raczej wrzasnęła większość.
 - Zgadza się.  - zakończył wszystko wychodzący z salonu szaro-czarnowłosy. Następnie reszta się rozeszła. Została tylko Ayame. ”Hmm...  Czyli idziemy po lekcjach?” - pomyślała. Tak właśnie miało być. Dzisiaj już było po szkole. Dziewczyna poszła do swojego pokoju. Wzięła kąpiel i jak reszta, poszła spać.

                Wstała i zeszła na dół do reszty. Zjedli śniadanie i pojechali do szkoły. Nikt nie wspominał nic o karnawale, co trochę stresowało Ayame. Nie wiedziała, czego ma się spodziewać. Minęła pierwsza lekcja. W trakcie przerwy dziewczyna wyszła na korytarz. W trakcie spaceru zobaczyła stojącego, w tłumie dziewczyn Kou. ”No tak, przecież to idol” - pomyślała i odeszła. Szczerze, nie miała ochoty z nim rozmawiać. Tak naprawdę, to w ogóle z nikim nie chciała teraz konwersować. Rozległ się dźwięk dzwonka. Dziewczyna wróciła do klasy. Wszystkie lekcje strasznie się dłużyły. Po zajęciach wyszła ze szkoły. Wszyscy już czekali. Wsiedli do samochodu, a raczej limuzyny i pojechali.

                Po powrocie do domu wszyscy poszli się szykować na karnawał. Dziewczyna ubrała się w granatową sukienkę za kolana, czarne bolerko i szpilki tego samego koloru. Zrobiła sobie delikatny makijaż i włożyła swój ulubiony, srebrny naszyjnik, mający na końcu breloczek w kształcie serca. Była gotowa. Zeszła na dół, gdzie jak zwykle czekali wszyscy. Wszyscy zaczęli znikać. Został tylko Subaru. Poczuła, że złapał ją za rękę i...znalazła się w innym miejscu. Wszyscy stali przed wielką, metalową bramą. Przeszli przez nią. Zaczęli zwiedzać okolicę. W tle słychać było muzykę. Obok nich przechodziło dużo osób. Ayame wyczuwała ich aurę. Wiedziała, że nie są ludźmi, tylko najprawdopodobniej wampirami. Szli, aż nagle zatrzymali się w jakiejś ciemnej uliczce. Widać było, że nikt nie jest zadowolony pobytem w tym miejscu.
 - Ja idę. Muszę załatwić kilka spraw. - powiedział Reiji i zniknął.
 - Ja pójdę poszukać jakichś słodyczy. - odparł Kanato i również zniknął. Zostali w piątkę. Ona, Ayato, Laito, Subaru i...Shuu? ”Gdzie on polazł?” - pomyślała. ”Zapewne poszedł gdzieś i teraz śpi”. Czyli zostali we czwórkę, jednak białowłosy też miał jakąś sprawę i zniknął, co daje trzy osoby. Nikt już nie planował znikać. Ruszyli na tereny karnawału. Aktualnie trwały koncerty. Usiedli przy okolicznym stoliku i kupili sobie coś do picia. Nikt się nie odzywał. Każdy milczał. Nagle na scenę wszedł...Kou! Dziewczyna liczyła, że jej nie zobaczy. Niestety  było inaczej. Stał na scenie i wywołał Ayame do wspólnego śpiewania. Nie była chętna, ale wszystkie spojrzenia skierowane były na nią, a wokół wszyscy wykrzykiwali jej imię, więc musiała iść. Weszła na scenę. Chłopak  podał jej mikrofon. Rozległ się dźwięk muzyki i zaczęli śpiewać. Ich występ trwał około pół godziny.  Zeszła ze sceny, ale nie mogła nikogo znaleźć, więc usiadła do pierwszego lepszego, pustego stoliku. Siedziała znudzona. Nagle podszedł do niej Shin...Tsukinami Shin.
 - Ładny występ! -powiedział.
 - D-dzieki.
 - Mogę się dosiąść, nie?
 - Tak, siadaj.
 - Czemu siedzisz tak sama?
 - A nie wiem. Cała szóstka mnie zostawiła.
 - A więc jesteś tutaj z braćmi Sakamaki?
 - Tsaa...Niestety.  - odpowiedziała. Rozmawiali dalej, dopóki Shin nie oznajmił, że czeka na niego brat. Odszedł i znowu została sama, jednak nie trwało to długo. Przyszli wszyscy i oznajmili, że muszą iść, jednak nagle scena stanęła w ogniu, a jej odłamki strzelały gdzie popadnie.
 - Zabierzcie Ayame! - wrzasnął Reiji. Laito tak zrobił. Przeteleportował siebie i ją do domu, po czym sam wrócił do reszty. Większość osób zaczęła uciekać. Razem z nimi zostało tylko dwanaście osób. Oni, czyli bracia Sakamaki, gdzieś dalej była  czwórka braci Mukami a na końcu dwójka braci Tsukinami. Widać było, że każdy był zdziwiony zaistniałą sytuacją. Chody na ten karnawał od dobrych paru lat, ale nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. Nie wiedzieli, co mają zrobić. Nie było możliwości ugaszenia tego, ponieważ rozeszło się to na około dziesięć okolicznych budynków. Z powodu niemocy wszyscy zaczęli teleportować się do własnych domów. Ayame wyczekiwała ich z niecierpliwością i wrócili. Na szczęście nic nikomu się nie stało.
                Każdy poszedł do swojego pokoju. Dziewczyna najpierw zrobiła sobie herbatę i poszła do ogrodu. Nikogo tam nie było, więc miała spokój. Na dworze panowała noc. Na niebie był księżyc w kształcie rogalika. Ayame wypiła herbatę i poszła do swojego pokoju, jednak w nim czekał już...Ayato.
 - Ej...Daj mi się napić. Jestem głodny.
 - Nie! Idź stąd!
 - Pff...Nie będziesz rozkazywać Ore-sama. - powiedział, złapał ją za rękę i przycisnął do ściany. Przysunął swoją głowę do jej szyi i wbił swoje białe kły w jej nagą skórę. Pił jej krew, dopóki stwierdził, że wystarczy. Jakoś nie było mu na rękę zajmowanie się nieprzytomną dziewczyną. Skończył. Odszedł od niej i wytarł ręką wypływającą z kącika jego ust krew. Następnie wyszedł z jej pokoju.


                

2 komentarze: