środa, 3 lutego 2016

Diabolik Lovers Rozdział 3

                Nadszedł kolejny dzień, a raczej noc w tej rezydencji. Wszyscy właśnie siedzieli w czarnej limuzynie. Wracali ze szkoły. Droga jak zwykle mijała w ciszy. Reiji czytał książkę, Shuu spał i jednocześnie słuchał muzyki, Kanato ”bawił” się swoim brązowym misiem Teddym, a reszta klasycznie siedziała. Kiedy dojechali do domu, wszyscy od razu się rozeszli. Została ona i Reiji. Poprosił ją, żeby udała się do sklepu. Brakowało kilku produktów do obiadu. Zgodziła się. Ruszyła w drogę. Wyszła czarną bramą i szła przed siebie. Jako, że była noc, wszędzie było ciemno, jedynie co trzecia, lub czwarta latarnia rzucała jakieś światło. Droga minęła jej spokojnie, bez żadnych przeszkód. Weszła do nocnego sklepu, chwyciła koszyk i zaczęła przemieszczać się pomiędzy wysokimi regałami, jednocześnie chwytając potrzebne jej produkty. Podeszła do kasy. Kasjerka nabiła produkty na kasę i podała jej kwotę do zapłaty. Wręczyła jej banknot, wzięła resztę i wyszła. Tempo jej chodu było szybsze niż wcześniej. Tym razem włożyła do uszu słuchawki. Podczas drogi czuła, że ktoś ja obserwuje, więc przyspieszyła kroku, jednak nie mogła się pozbyć owego przeczucia. Naprzeciwko niej szedł wysoki mężczyzna w czarnej bluzie, z kapturem założonym na głowę. Właśnie mieli się minąć, kiedy on złapał ją za rękę i odwrócił w swoim kierunku, nie puszczając jej. Ayame zadrżała ze strachu. Dreszcze przechodziły po jej ciele, a w głowie zaczynały tworzyć się same czarne scenariusze. Mężczyzna wyjął srebrny nóż, z czarnym uchwytem i przybliżył do jej gardła, wziął zamach i...
                Nie trafił! Dziewczyny już nie było. Za to, na jej miejscu pojawił się ktoś inny, trzymając nóż napastnika.
 - Reiji! - krzyknęła. - Co ty tu robisz?!
Nie odpowiedział jej, lecz skierował ostre narzędzie w stronę mężczyzny i wbił je w niego. Tamten upadł na ziemię. Ayame nie czuła się jakoś dziwnie. Nie miała wyrzutów sumienia, a widok, który ujrzała, nie był dla niej przesadnie straszny. Reiji złapał ją za ramię i przeteleportował do domu.
                Na miejscy, nikt nie wspominał nic, o zaistniałej sytuacji. Oboje zachowywali się normalnie. Tak, jakby było to codziennością. Reiji przygotowywał obiad, a Ayame szykowała stół. Na białym obrusie rozstawiała talerze, o tym samym kolorze, ze złotym paskiem wokół, znajdującym się na brzegu naczynia. Rozłożyła jeszcze sztućce i szklanki, a raczej filiżanki. Wszystko było gotowe. Zwołała wszystkich i w ciszy zasiedli do stołu. Jak zawsze, nikt nie raczył nic powiedzieć, a może po prostu, się nie odważył. Reiji za takie coś, skarciłby tę osobę. Po posiłku dziewczyna poszła do swojego pokoju. Położyła się i wzięła do ręki książkę i otworzyła na pierwszym rozdziale. Zaczęła czytać, jednak szło jej to opornie, więc zamknęła ją i odłożyła. Zaczęła rozmyślać nad wszystkim i wtedy pomyślała, o dzisiejszym zdarzeniu. Przypomniała sobie. Była to sytuacja, która miała miejsce w dzieciństwie, kiedy to najzwyczajniej w świecie, spacerowała z żywą wtedy matką. Poruszały się spokojnie między budynkami. Okolica była ponura. Panowała ciemność. Wracały razem od koleżanki Ayame i wtedy...stało się. Zostały zaatakowane, przez mężczyznę w ciemnej bluzie, z kapturem na głowie, który próbował wbić nóż w serce kobiety. Obie krzyczały, a jej matka, próbowała się wyrwać, ale nadaremno. Ostrze prawie przebiło jej skórę, jednak...ojciec Ayame złapał rękę napastnika i je uratował. Dalej nie pamiętała. Przypomnienie owej sytuacji sprawiło, że stała się senna. Naciągnęła więc kołdrę i usnęła.
                Zbliżała się pora pójścia do szkoły. Wszyscy byli już na dole. Po dołączeniu dziewczyny, skierowali się do limuzyny. Na miejsce jechali w ciszy. Będąc już przed budynkiem, wysiedli i skierowali się do niego i ruszyli na lekcje. Pierwszy był język angielski. Przedmiot ten nie należał do jej ulubionych, ale także nie był znienawidzony.
                Minęły wszystkie lekcje. Dziewczyna udała się do biblioteki. Weszła do środka. Nie było nikogo, prócz nieznajomego, zielonowłosego chłopaka. Dziewczyna sięgnęła po pewna książkę i usiadła do stołu. Zaczęła czytać.
 - Ewo... - usłyszała. Zdziwiło ją to, ponieważ nie było tu nikogo więcej, z wyjątku niej i tamtego chłopaka. Rozejrzała się po pomieszczeniu, jednak nie było tu już nikogo. Nie ukrywała, że trochę się przestraszyła, jednak szybko się otrząsnęła. W swoim życiu, miewała już przedziwne sytuacje. Zdarzało się, że słyszała głosy. Głosy, których nikt nie słyszał, więc owa sytuacja nie była dla niej niczym dziwnym. Ayame straciła ochotę na czytanie, więc odłożyła książkę i wróciła do domu. 
                Będąc już w rezydencji postanowiła pójść do ogrodu. Nie było tam nikogo, więc miała okazję pobyć w ciszy i spokoju. Położyła się na trawie i leżała tam, dopóki nie usnęła.

                                                                                              ***

                W domu, wszyscy szukali Ayame. Nie mieli pojęcia, czy już wróciła oraz, gdzie poszła. W budynku nikt jej nie widział. Podirytowany całym zajściem, Subaru wyszedł się przewietrzyć. Udał się w kierunku ogrodu. Zastał tam poszukiwaną dziewczynę.
 - Eee...wiesz, że wszyscy cię szukają?
 - Tak? A dlaczego?
 - No, myśleli, że uciekłaś i podobne.
 - Um...rozumiem. No, to ja już wrócę i powiem, że nic mi się nie stało. - Dziewczyna opuściła chłopaka i udała się do domu. Zaczęła się zastanawiać, czy oni się martwią, czy co? Nie wiedziała, co ma o tym myśleć. To raczej niemożliwe, żeby szóstka sadystycznych braci, wampirów interesowała się czymś więcej, niż jej krwią, którą uważano za wspaniałą. Dziewczyna otworzyła ciężkie, drewniane drzwi i weszła do środka. W jej kierunku zwróciły wzrok cztery osoby, a dokładniej Ayato, Laito, Kanato i Reiji.
 - Gdzie byłaś? - zapytał pierwszy.
 - Wiesz, że będziesz musiała ponieść konsekwencje swego zachowania? - zadał kolejne pytanie ten ostatni.
 - Tsaa...wiem
 - W takim razie zapraszam do mnie do pokoju.  - dodał. Udali się w wyznaczonym wcześniej kierunku. Przechodzili przez korytarz, o kolorach w ciemnych odcieniach. Górował fiolet i brąz, a ułożone były w dosyć skomplikowany wzór mozaiczny. Stanęli przed ciemnymi drzwiami. Chłopak otworzył je i gestem ręki zaprosił ją do pomieszczenia. Weszła, a on ruszył za nią. Na wstępie jej oczom ukazał się stół, na którym znajdowały się przeróżne kolorowe substancje, oraz puste fiolki. Po prawej stronie były regały, wyłożone książkami, a po lewo był stół i dwa fotele.
 - Zaczekasz chwilę? Pójdę zaparzyć herbaty. - powiedział, kierując wzrok w jej twarz.
 - Jasne. -  odpowiedziała z uśmiechem. On poszedł, a Ayame podeszła do regałów i zaczęła przeglądać książki. Jakieś podręczniki, pamiętniki. Nic, co przyciągnęłoby jej uwagę. Zaczęła dalej się rozglądać. Podeszła pooglądać substancje, które znajdowały się na wielkim stole. Nie było żadnej, którą mogłaby skojarzyć. Reiji wrócił do pokoju z dwiema filiżankami herbaty. Postawił na stoliku i poprosił, a raczej rozkazał jej, żeby usiadła. Wykonała polecenie. Chłopak dawaj jej wykład, na temat jej zachowania, a ona prawie go nie słuchała. Kiedy skończył, dziewczyna podniosła białą filiżankę i napiła się z niej. Odstawiła ją i wstała. Udała się w kierunku wyjścia. Już miała otwierać drzwi, ale coś, a raczej ktoś złapało ją za rękę. Dziewczyna odwróciła się. Była zdziwiona. Nigdy wcześniej nie miała takiej sytuacji z Reijim. On przyciągnął ją do siebie, a następnie do ciemnej ściany i zsunął z ramienia szary sweter, po czym wbij w nią swe kły i zaczął wypijać jej krew. Dziewczyna nie oponowała. Wiedziała, iż nie ma szans w starciu z wampirem.
”C-co się dzieje? Ten smak...jest...rewelacyjna!” - pomyślał chłopak i wrócił do picia jej krwi. Kiedy uznał, że wypił już wystarczającą ilość, odsunął się od niej i wytarł krew, wypływającą z lewego kącika jego ust. Powiedział, że może już wyjść. Tak zrobiła.

                                                                                              ***

                Tego dnia dziewczyna nie miała nic szczególnego do roboty, a jako, że był to dzień wolny, razem z Kanato postanowili zrobić jakieś słodycze. Zabrali się najpierw za ciasto. W trakcie robienia troszkę pobrudzili się produktami, ponieważ wszczęli małą wojnę. Zrobili szarlotkę, pokroili i rozłożyli na talerzu. Chłopak wziął pierwszy kawałek, który po chwili wypluł, za co skarcił go Reiji. Ciasto było wręcz niejadalne. Postanowili sobie odpuścić dalsze gotowanie i kupili gotowe, które wszyscy zjedli ze smakiem. Po tym króciutkim ”przyjęciu” dziewczyna ruszyła do swego pokoju. Wyszła z jadalni udając się do salonu, a następnie na schody. W połowie wchodzenia po nich poczuła ukłucie w klatce piersiowej i prawie upadła, gdyby nie Reiji...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz