poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Antagonistyczne Rozdział 5

Heloł. Na reszcie jestem w domu i mogę dokończyć ten rozdział. Będąc poza domem nie miałam możliwości pisania, poza tym brakowało mi czasu. Nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział, ponieważ jak pisałam powyżej będąc poza domem nie mam jak pisać oraz nie mam czasu. Cóż, życzę miłęgo czytania^^

__________________________________________________________________________________


AMAYA YASUKO
- J-jak to Ghoulem? - powiedziałam mocniej zaciskając w dłoni nóż z krwią siódmej. Zrobiłam krok w tył. Moje oczy były wypełnione przerażeniem. Co, jeżeli za moment będzie chciał mnie zjeść?
- Nie bój się mnie. - powiedział podbiegając do mnie i przytulając. W jednej chwili zapomniałam o wszystkim, nawet wypuściłam broń. Co się ze mną dzieje? Zacisnęłam ręce na jego plecach. Nie wiem dlaczego, ale wierzę, że jestem bezpieczna.
- Sachiko, dlaczego?
- Po prostu nie chcę, żebyś się mnie bała. Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - zapytał uśmiechając się. Jego uścisk zelżał, po czym całkowicie opuścił ręce.
- Tak. - odpowiedziałam również z uśmiechem. Wierzyłam w jego słowa.
- Amaya, ja już będę się zbierał. Dziękuję za pomoc, no i ten...powodzenia w grze. - powiedział troszkę speszony i skierował się do drzwi po czum opuścił mieszkanie.
- Dziękuję... - szepnęłam. Postanowiłam posprzątać dom bo nie wiem, kiedy moja matka wróci. Szczerze, to nawet nie mam ochoty się z nią widzieć. Jest wkurzająca. Na szczęście jak przyjeżdża, to tylko na jeden, góra dwa dni.
Kiedy skończyłam sprzątać zobaczyłam, że już wieczór. Poszłam do swojego pokoju, wzięłam piżamę i udałam się do toalety, żeby się przebrać. Następnie położyłam się i usnęłam.

SACHIKO NATSUME

Chyba się udało. Powinno się udać. Raczej są jakieś szanse na przyjaźń między nami. Wiem, że dziwnie to może brzmieć, bo jestem Ghoulem, ale kocham ją. Nim się spostrzegłem zakochałem się. Chciałbym ją bronić za wszelką cenę. Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę! - zawołałem. Do pokoju weszła moja współlokatorka.
- Natsume idziemy w nocy na polowanie?
- Oczywiście, że tak Setsuko. Zawsze tak robimy. - powiedziałem. Postanowiłem się zgodzić. Miałem z tym skończyć. Przecież niedługo umrze. Zabije ją Amaya, a ja jej ewentualnie w tym pomogę. Setsuko to druga. Nie pozwolę, żeby wygrała, żeby została Bogiem, żeby odebrała mi Amayę.
Wyszliśmy razem. Szedłem za nią. Dziewczyna tym razem upięła swoje długie, czarne włosy w warkocz. Ubrana była w beżową sukienkę do połowy ud. W pewnym momencie wysunęła swoje kagune i zaczęła celować nim w ściany. Ja zrobiłem to samo. Po chwili zaczęliśmy atakować innych.

AMAYA YASUKO

Obudziłam się w środku nocy. Szybko się przebrałam i wyszłam bez celu z domu. Zobaczyłam w pamiętniku, że pierwszy nie żyje. To nawet lepiej. Zaczęłam iść przed siebie. Bez celu. Nagle skręciłam w boczną alejkę i moim oczom ukazał się okropny widok. Martwe ciała, nad którymi pochylony był Sachiko i jakaś dziewczyna. Nie mogłam znieść tego widoku i odwróciłam się. Na szczęście mnie nie zauważyli. Dobiegł mnie dźwięk pamiętnika. Nie był mój, tylko...tej dziewczyny. Wybiegłam z alejki. Kiedy stwierdziłam, że nikt mnie nie goni zatrzymałam się, żeby złapać oddech, ale ktoś położył dłoń na moim ramieniu. Spojrzałam w kierunku tej osoby...


środa, 22 czerwca 2016

Diabolik Lovers Rozdział 6

Błagam, nie zabijcie mnie za to, że długo nie było DL. Niebawem na pewno pojawi się kolejny, ponieważ 3 lipca wyjeżdżam na 2 tygodnie, a przed tym chcę wstawić po jednym rozdziale z dwóch pisanych przeze mnie serii (ten jako rozdział z DL się nie liczy XD). Miłego czytania^^

________________________________________________________________________________


Wszyscy się odwrócili, aby sprawdzić źródło dźwięku. Była to dziewczyna. Dziewczyna, od której można było od razu wyczuć złą aurę. Ayato bez chwili namysłu rzucił się na nią, a reszta załamała się na ten widok. Ofiara wykonała unik, po czym chłopak nadal ją atakował, ale bezskutecznie. Nie dawało to żadnego efektu. Chwilę później zrezygnowany wrócił do reszty klnąc pod nosem. Ona podeszła.
- Cześć! Sroki za pożar i te sprawy. Przykro mi, ale ojciec mówił, że miałam się u was zjawić, ale dom był pusty i wiecie... - mówiła drapiąc się po karku. Kiedy stała bliżej płomieni można było ujrzeć jej długie, czarne aż za pas proste włosy i błękitne jak niebo oczy. Szczupła sylwetka ubrana w suknię za kolana w kolorze włosów, do tego długie buty o takiej samej barwie.
- Czyli jak mniemam, ty jesteś Natsuki? - zapytał Reiji.
-Zgadza się! - odpowiedziała z promiennym uśmiechem.
- Cóż, właśnie jechaliśmy do szkoły, ale chyba nici z tego. Wrócimy się do domu. - powiedział Reiji łapiąc Ayame i Natsuki za ręce i teleportując się. Od razu skierowaliśmy się do salonu.
- A więc Natsuki, ja jestem Reiji. To jest Shu, Laito, Ayato, Kanato i Subaru. To natomiast jest Ayame.
- Miło mi was wszystkich poznać! - powiedziała. Widać było po niej, że jest bardzo wesołą osobą, ponieważ uśmiech ani na moment nie znikał z jej twarzy.
- Ayame, zaprowadź Natsuki do pokoju obok twojego. - powiedział Reiji.
- Jasne... - odpowiedziała i ruszyła, a za nią dziewczyna. Przechodziły przez korytarze, dopóki nie doszył na miejsce.
- To jest twój pokój. - powiedziała Ayame, wskazując drzwi i bez słowa weszła do swojego, w którym zastała na łóżku Ayato.
- Daj mi się napić. - to było oczywiste, czemu tutaj przyszedł.
- Nie...nie mam teraz nastroju
- Pff...co mnie twoje nastroje? Daj mi i koniec.
- Odwal się...nie mam humoru
- Tss...pójdę do nowej. - jak powiedział, tak zrobił. Dziewczyna rzuciła się na łóżko i poszła spać.

Kiedy się obudziła skierowała się do kuchni, żeby cos zjeść. Wyszła z pokoju i schodziła po schodach, ale upadła. Kolejny raz w ciągu ostatnich dni poczuła te kłucie w klatce piersiowej. Siedziała na schodach czekając, aż ból raczy sobie minąć. Nic jednak nie pomagało. Postanowiła przeczołgać się ze schodów na dół, jednak została przeteleportowana do swojego pokoju przez nikogo innego, jak Reiji`ego.
- Znowu te bóle? - zapytał beznamiętnie, a dziewczyna w odpowiedzi tylko pokiwała głową.
- Masz, weź to. - powiedział podając jej jakieś tabletki oraz szklankę z wodą. Dziewczyna wzięła te leki i odstawiła puste naczynie na stół.
- Ja już pójdę do siebie. Dziękuję... - wstała, ale Reiji złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Objął ją. Ayame myślała, że będzie pił jej krew, ale tak się nie stało.
- Zostań dzisiaj u mnie, proszę... - wyszeptał jej do ucha, na co ona skinęła głową. Przeteleportował ich do jego pokoju, po czym bez przebierania się położyli się do łóżka. Spali razem. Dziewczyna poczuła coś dziwnego w brzuchu.
- ”Chyba się zakochałam...” - pomyślała i usnęła będąc w objęciach Reiji`ego...

wtorek, 14 czerwca 2016

Antagonistyczne Rozdział 4

A wiec witam wszystkich tutaj zebranych w kolejnym rozdzialiku :D Udało mi się go napisać. Niedługo pojawi się kolejny rozdział DL (jak dobrze pójdzie, to jeszcze w tym tygodniu xD). Nie przedłużam i miłego czytania^^

_______________________________________________________________________________


SACHIKO NATSUME

Jak to możliwe, że trafiliśmy do jednej klasy, a teraz jestem u niej w domu? Obiecałem sobie, że będę ją bronić, co kiedyś było trudniejsze, ale teraz...kiedy są szanse na przyjaźń między nami wiem, że mogę to zrobić, pomóc jej wygrać.
- Sachiko? - zawołała. - Chcesz coś do picia, lub jedzenia?
- Nie, dziękuję.
- Dobrze, to chodźmy do mojego pokoju się pouczyć. - ruszyłem za nią. Weszliśmy schodami na kolejne piętro i stanęliśmy przed drzwiami. Chwyciła za klamkę i je otworzyła. Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się do białego biurka. Usiedliśmy na drewnianych krzesłach, po czym ona wzięła książkę do języka angielskiego. Zaczęliśmy się uczyć
Po około dwóch godzinach nauki wreszcie skończyliśmy, wiec udaliśmy się do jej salonu i usiedliśmy na białej sofie. Włączyła telewizję, po czym nagle z jej kieszeni wydobył się dziwny dźwięk...

AMAYA YASUKO

Dlaczego akurat teraz? Co się dzieje? Czyżby to był użytkownik pamiętnika? Nie...to nie możliwe, chociaż...sama nie wiem. Nie rozumiem tego. Wyjęłam telefon i sprawdziłam zmiany. Nie, to na pewno nie jest użytkownik. Moje wpisy dotyczą...ATAKU Z ZEWNĄTRZ!!! Usłyszałam dźwięk zbijanych szyb, po czym ktoś wszedł do pomieszczenia. Była to dziewczyna.
- Czeeść - zawołała wesołym tonem. - Co tam?
- Ymm...cześć. Wszystko, dobrze? Taak, dobrze. - ogarnij się Yasuko.
- Ooo, jak się nazywacie? - zapytała patrząc na mnie i na Sachiko. No tak, zapomniałam o nim.
- Mów mi Amaya.
- Ja jestem Sachiko. - wtrącił.
- Oooo, jak słodko. Pasujecie do siebie. A tak w ogóle, to jakie macie numerki? - przecież on nie ma numerka. I co odpowie?
- Przykro mi, ale ja nie jestem użytkownikiem... - powiedział.
- Ja mam numerek trzeci jednak, czy to jest istotne? Za chwilę któraś z nas pewnie będzie martwa.
- Zgadzam się, ale wiesz...ja mam siódmy. Miło mi. - powiedziała, po czym rzuciła się na mnie. Wyjęłam nóż w celu zatrzymania ataku. Zastanawiałam się, co Sachiko sobie o nas pomyślał. Przecież on tak naprawdę o niczym nie wie. Zignorowałam jednak ten temat, żeby w pełni skupić się na pojedynku. Kiedy dziewczyna ode mnie odskoczyła obie wyjęłyśmy pamiętniki. DEAD END?! No chyba nie. Jak to możliwe? Miałabym teraz umrzeć? Niestety, ale nie mogę. Muszę to wygrać. Muszę zostać BOGIEM! Schowałam telefon i chwyciłam drugi nóż. Chłopak stał gdzieś obok przyglądając się naszym poczynaniom. Od razu podbiegłam do dziewczyny, żeby zadać jej chociaż delikatne obrażenia, ale nie udało się. Tym razem ona atakowała mnie. Oczywiście unikałam, ale popełniłam ten sam błąd, który zrobiłam w walce z jedenastą. Dałam się zaprowadzić pod ścianę. Super, czyli tu się kończy moja droga?
- Żegnam świecie! Dziękuję za wszystko! - powiedziałam trochę zabawnym tonem i patrzyłam jak ostrze przecinało moją skórę. W tym momencie jednak poleciała krew, która nie należała do mnie. Więc czyja była? Przez brzuch dziewczyny przechodziło coś czerwonego. Wyjrzałam przez ramię jej martwego już ciała. Ujrzałam Sachiko, z którego pleców wychodziły te same...co to w ogóle było? Nie ważne. To coś, co zabiło siódmą, znajdowało ujście w jego plecach.
- S-Sachiko? - wydusiłam.
- Muszę ci cos powiedzieć...jak widzisz...nie jestem człowiekiem. Jestem Ghoulem... - te słowa przebijały się przez moją głowę.


środa, 1 czerwca 2016

Antagonistyczne Rozdział 3

Okej, ten rozdział nie należy do najdłuższych, ale teraz mam masę nauki i nie mam czasu na pisanie. Aktualnie tra najgorszy tydzień tego roku szkolnego przepełniony masą kartkówek i sprawdzianów. Obiecuję, że poprawie swoją aktywność, gdyż za tydzień mam wycieczkę, na którą nie jadę, co oznacza 4 dni wolnego, więc będę mogła popisać. Teraz już nie przedłużam. Wyczekujcie wkrótce 4 rozdziału oraz kolejnego z DL. Wszystkoego najlepszego z okazji dnia dziecka! Miłego czytania^^

__________________________________________________________________________________


AMAYA YASUKO

Obudziłam się, a dokładniej obudził mnie dźwięk pamiętnika. Dlaczego przyszłość się zmieniła? Nic nie zrobiłam, pomyślałam po czym wyjęłam telefon spod poduszki i sprawdziłam zmiany. Super...atak w drodze do szkoły. Tak, jakby nic lepszego nie mogło mi się przytrafić. Cóż...wyjdę z domu pół godziny wcześniej i pójdę naokoło. Wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach, żeby pójść do łazienki w celu zmiany ubrania. Kiedy skończyłam zrobiłam sobie kanapkę, wzięłam plecak i wyszłam. Jadłam po drodze. Nie chciało mi się szykować niczego innego, więc nałożyłam dużo sera i wystarczy. Mijałam wielu ludzi, budynków i roślinności aż znalazłam się przed bramą szkoły i ujrzałam JEGO! To ten chłopak, którego jak głupia obserwowałam w markecie. Ciekawe, co sobie o mnie pomyślał. Nie ważne...przejdę obok niego.
- Um...cześć - zagaił.
- C-cześć - wydusiłam z siebie. OGARNIJ SIĘ! ZAWSZE TRYSKASZ PEWNOŚCIĄ SIEBIE!
- Wiesz...gdzie jest sala numer 33?
- Wchodzisz do szkoły skręcasz w prawo i na końcu korytarza.
- Dzięki... - odpowiedział i poszedł. Czemu miał lekcje w tej samej sali, co ja? Pewnie jest nowy. Weszłam do budynku, który był olbrzymi. Miał parter i trzy piętra. Kolor z zewnątrz był lekko pomarańczowy, a wewnątrz ściany byłe beżowe. W szkole mieściło się 112 sali, dodatkowo ubikacje na każdym piętrze, pokój nauczycielski i cztery hale sportowe, a na dworze znajdowało się boisko. Po prostu szkoła, jak marzenie. Poszłam do mojej Sali. Pierwszy był język angielski. Miałam właśnie usiąść pod ścianą, jednak rozległ się dźwięk dzwonka, a po chwili przyszła nauczycielka. Wszyscy weszli do Sali i zajęli miejsca. Ja siedziałam sama w ostatniej ławce od okna.. Yui-sensei ustała na środku Sali wraz z nowym uczniem.
- Witajcie, dzisiaj do waszej klasy dołączy nowa osoba. Proszę, przedstaw się. - powiedziała.
- Jestem Sachiko Natsume. Miło mi was poznać.
- Teraz wy się przedstawcie. - wszyscy mówili swoje imię oraz nazwisko, aż padło na mnie.
- Amaya Yasuko. - rzekłam i zaczęłam coś rysować na końcu zeszytu.
- Teraz zajmij wolne miejsce. - powiedziała sensei.
- Czy mogę usiąść z tobą? - zapytał mnie nowy.
- Jasne. - nie miałam powodu, żeby się nie zgadzać. Reszta lekcji minęła w ciszy.
Po lekcjach od razu wyszłam ze szkoły i udałam się w kierunku domu, jednak ktoś mnie złapał za nadgarstek. Odwróciłam się i zobaczyłam, że to ten ”świeży” z klasy.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Um...mam pytanie. Czy pomogłabyś mi przygotować się do jutrzejszego testu z angielskiego? Wiesz...niezbyt dobrze radzę sobie z tym językiem. - poprosił.
- Hmm...mogłaby, tylko jest jedna sprawa. Czy moglibyśmy pójść do mnie do domu się pouczyć?
- Jasne. - odpowiedział i ruszyliśmy. Przez cały czas panowała cisza. Żadne z nas nie próbowało jakoś zagaić rozmowy, wiec chyba ja powinnam spróbować. Dlaczego by nie? Tylko o co go zapytam? Zaczęłam się zastanawiać, ale naszym oczom ukazał się jednopiętrowy, szary budynek, w którym mieszkałam. Podeszliśmy do czarnej, masywnej bramy, którą otworzyłam i przepuściłam go przodem, a następnie udaliśmy się do drzwi wejściowych w odcieni jasnego brązu. Uczyniłam to samo, co przy ogrodzeniu.
- Śmiało, rozgość się. - rzekłam.

wtorek, 17 maja 2016

Antagonistyczne Rozdział 2

Witam :D Wracamy z drugim rozdziałem Antagonistycznych! Nareszcie się za niego zabrałam! Emm...nie mam o czym pisać, a więc miłego czytanka^^

_______________________________________________________________________________


AMAYA YASUKO

Co się stało? Miałam umrzeć, ale ktoś mnie złapał...dziwne. Chciałam podziękować tej osobie, ale ona zniknęła. Cóż...najważniejsze, ze nie odpadłam na samym początku. Muszę teraz coś zrobić z jedenastą, zanim reszta się dowie, kim jest trzecia. Zapewne nadal siedzi na wieżowcu. Mogłabym tam pójść, ale nie mam broni, więc teraz polecę na pewną śmierć. Chyba na razie wrócę do domu. Tak, to dobry pomysł. Szłam w ciszy. Chwilę później byłam już na miejscu. Weszłam do środka i od razu skierowałam się do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i poszłam spać. Rano postanowiłam pójść na zakupy. Jedzenie mi się kończyło. Najpierw jednak dobrym pomysłem byłoby zjedzenie śniadania. Zrobiłam jajecznicę i zaczęłam ją łapczywie jeść. Pozmywałam, umyłam zęby i wyszłam. Znalazłam się w pierwszym sklepie. Wzięłam koszyk i zaczęłam wrzucać do niego wszystkie potrzebne produkty, ale nie było jednej rzeczy. Podeszłam do kasy i zapłaciłam, a następnie udałam się do drugiego marketu po brakujący produkt. Błąkałam się między regałami w poszukiwaniu aż znalazłam. Ujrzałam też, że ktoś tam stoi. Chłopak...nie znałam go, ale czułam, że kiedyś się już spotkaliśmy. Nie wiem, nie pamiętam. Wróciłam do robienia zakupów, ale podczas wykonywanej czynności poczułam na sobie jego wzrok. Odwróciłam się w jego kierunku i także zaczęłam się w niego wpatrywać. Zilustrowałam go od góry do dołu. Miał czarne włosy, które były ”artystycznie roztrzepane” z kosmykami opadającymi na twarz. Spojrzałam na jego twarz. Oczy miał w kolorze błękitu, lub według mnie raczej podchodziły pod turkus. Ubrany był w czarną bluzę z suwakiem i czarne spodnie, oraz trampki. Dziewczyno! CO TY ROBISZ?! Stałam jak głupia na środku sklepu i wpatrywałam się w chłopaka. Musiało to wyglądać idiotycznie. Mój obiekt zainteresowań po chwili zarumienił się i odwrócił głowę, a ja uczyniłam to samo.
Po powrocie do domu od razu skierowałam się do łózka. Zakupy rzuciłam gdzieś na bok i położyłam się. Zaczęłam zasypiać, ale usłyszałam dźwięk dochodzący z mojego pamiętnika. Świetnie...akurat teraz. Wyjęłam telefon i sprawdziłam zmiany. Po prostu super...właśnie za pół godziny przyjdzie do mnie jedenasta. Po przeczytaniu tego niechętnie wstałam z łóżka i udałam się do piwnicy, po starą katanę mojego martwego już ojca. Zdjęłam z niej osłonę i sprawdziłam, z jakiego miejsca przybędzie moja przeciwniczka. Okazało się, ze to ogródek. Pewnie nie spodziewa się, ze mam aż tak szczegółowy pamiętnik, ale to dla mnie lepiej. Przynajmniej mam większe szanse na wygraną.

SACHIKO NATSUME


Dlaczego spotkałem ją w sklepie? Nie chciałem jej więcej widywać. Przecież jestem ghoulem, a ghoule jedzą ludzi...a ja wiem, że nie chciałbym jej zabić. Chcę, żeby żyła. Chcę, żeby wygrała tę grę, w którą gra moja znajoma. Nawet, jeżeli będę musiał zabić swoją współlokatorkę, to chcę, żeby tamta dziewczyna wygrała. Nie wiem, jak ona się nazywa. Nie wiem, czy zaakceptuje moją osobę, moje dziwactwo, moje nienormalne życie i paranormalne zdolności, ale tak naprawdę to ona także nie jest ”normalna”. Przewidywanie przyszłości nie jest czymś, co potrafi pierwszy lepszy człowiek. Tę umiejętność posiadają tylko nieliczni, a dokładniej 12 osób z całego świata. Zostali oni wybrani przez samego Boga, więc to na pewno o czymś świadczy. Przydałoby się tylko jakoś poznać, tę dziewczynę i jej pomóc...pomóc w wygraniu i byciu Bogiem!

AMAYA YASUKO

Właśnie za chwilę ponownie zmierzę się z jedenastą. Wiem, skąd przybędzie, a także mam przy sobie katanę, więc nie powinno być źle. Usłyszałam szelest krzaków i spojrzałam, z której strony zaatakuje i wykonałam unik.
- Eee...widzę, że nieźle się przygotowałaś, Yasuko.
- Sorki, ale nie jesteśmy na TY, więc proszę po nazwisku, Eguichi.
- Ehh...no dobra...spełniam twoje przedśmiertelne życzenie. - powiedziała i z nożem przeskoczyła nad krzewami róż próbując mnie dźgnąć. Ja oczywiście przy pomocy pamiętnika unikałam wszystkiego, ale nie przewidziałam jednej rzeczy...że mój przeciwnik wcale nie jest głupi. Dziewczyna zaprowadziła mnie pod ścianę...czyli mam teraz nikłe szanse, ale...mogę wykonać cios w momencie nie do przewidzenia. Zamachnęła się i kiedy właśnie miała wbić nóż w mój brzuch, ja uderzyłam ją rączką od katany. Zgięła się w pół, a ja wyjęłam jej z kieszeni telefon i go zniszczyłam, co spowodowało jej śmierć.
- Jakieś przedśmiertelne życzenia? - zażartowałam.
- Ty przeklętaa... - nie zdążyła dokończyć, ponieważ zniknęła. Ja wróciłam sobie spokojnie do mojego domu i poszłam spać, ale przed tym sprawdziłam pamiętnik. Żadnych zmian...

środa, 11 maja 2016

Zgadzam się...

Otóż wstawiam tego shota troszkę wcześniej. Powiem, że pisało mi się go bardzo przyjemnie i to nie będzie ostatni shot na moim blogu. Ja życzę wam miłego czytania^^

__________________________________________________________________________________


12.05
- Zgadzam się... - i to był mój największy błąd. Nie zdawałam sobie z tego spawy, jak wiele zmian może spowodować jedna zgoda. Zacznijmy jednak od początku...
10.05
Jak co dzień udałam się do szkoły. Przy szafkach spotkałam moją przyjaciółkę Lisę.
- Hej! Jest sprawa! - mówiła energicznie, wykrzykując każde słowo.
- Hey...co się dzieje?
- Otóż...robię imprezę. Odbędzie się dwunastego, w piątek. Przyjdziesz?
- Ehh...wiesz, że nie lubię takich imprez...
- Oj wiem, ale prooszę...wiesz, że bardzo cię lubię i chciałabym, żebyś przyszła.
- Ehh...no okej, ale o której?
- Wpadnij tak około dwudziestej! Mam zaplanowane ciekawe atrakcje! - zawołała odchodząc. Ehh...dlaczego musiałam się zgodzić? Przecież nigdy nie uczestniczyłam w takich rzeczach. Co się robi na imprezach? Nawet nie mam żadnych ubrań, co oznacza, że jutro po szkole muszę udać się na zakupy, czyli świetnie...wydam kupę pieniędzy na ubranie, którego więcej nie włożę, ale już dobra...w końcu ona jest moją przyjaciółką, więc nie wypadało odmówić zwłaszcza, że jeszcze nigdy tak bardzo nie nalegała. Zawsze po odmowie kończyła temat, a teraz pewnie naciskałaby na mnie aż do...pewnie do czasu mojej zgody. Przynajmniej oszczędziłam sobie tego. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka, co oznaczało lekcje.
Po zajęciach udałam się do domu. Pierwsze, co zrobiłam, to zjedzenie obiadu. Byłam panicznie głodna. Kiedy już skończyłam wzięłam pilot, położyłam się na łóżku i włączyłam telewizor. Rodziców nie będzie przez najbliższy tydzień, więc mam spokój. Nim się spostrzegłam, zasnęłam.
Obudziłam się około godziny dwudziestej trzeciej. Wstałam i poszłam do swojego pokoju odrabiać lekcje. Zadali nam milion rzeczy. Jeszcze te wszystkie sprawdziany...masakra. Kto się da radę tego nauczyć? Chyba nikt. Same odrabianie zajęło mi sporo czasu, bo kiedy skończyłam była już pierwsza w nocy. Wzięłam się teraz za naukę, którą zakończyłam około piątej. Zmęczona poszłam spać...
11.05
Po lekcjach udałam się do sklepu. Musiałam się obkupić na jutrzejszą imprezę. Weszłam do centrum handlowego i od razu skierowałam się do losowego sklepu z kosmetykami. Kupiłam jakieś błyszczyki, perfumy, lakiery do paznokci, cienie i inne śmieci. Po tym wszystkim udałam się po jakąś kreację. Od razu przy wejściu przywitał mnie jakiś mężczyzna, który zaproponował pomoc z wyborem ubioru. Zgodziłam się i wytłumaczyłam, jakiego stroju potrzebuję. Przymierzałam wiele kompletów, ale koniec końców zostałam przy czarnej, koronkowej sukience sięgającej do połowy ud, z rękawem ¾ i kozaki do kolan w takim samym kolorze. Dokupiłam jeszcze jakieś bolerko i byłam gotowa. Do domu wróciłam koło dwudziestej drugiej. Odrobiłam lekcje i poszłam spać.
12.05
Nadszedł ten dzień. Dzień imprezy. Z rana skierowałam się do szkoły. Po lekcjach od razu poszłam na umówioną wizytę u fryzjera. Zrobił mi z moich długich, czarnych i bardzo prostych włosów loki, które wyglądały nieprzeciętnie. Wróciłam do domu i ubrałam się, po czym zabrałam się za wykonanie makijażu. Po wielu próbach nadal nie mogłam uzyskać idealnego efektu, więc udałam się do kosmetyczki, znajdującej się w lokalu niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Wykonała ona szybko makijaż, który był świetny. Nie spodziewałam się, ze kiedyś do tego dojdzie, ale trudno...wróciłam do domu. Tak naprawdę to musiałam się już zbierać, więc wzięłam torebkę i klucze od samochodu, po czym pojechałam.
Lis wpuściła mnie do domu i zaprowadziła do reszty. Siedziało tam czterech chłopaków. Z ich rozmowy wywnioskowałam, że ja byłam ostatnią osobą, która przybyła na imprezę. Świetnie...ja, Lis i czwórka chłopaków. Zapowiadał się super wieczór...taki super, że bez wahania wyszłabym stamtąd, gdyby to nie była moja przyjaciółka. Nie chciałam jej martwić, ani zostawiać samej, więc anulowałam plan ucieczki. Ktoś zaproponował siedzenie w kółku. Wszyscy wykonali propozycję, to ja także.
- Lis, zaczynamy? - zapytał jeden, na co ona skinęła głową. Wyjął on z kieszeni bluzy pistolet.
- Więc tak...gramy teraz w ”rosyjską ruletkę” jednak będzie się ona różniła od oryginału. Osoba, w którą trafi nasz piankowy przycisk wylosuje jedno ze stu zadań, z czego jedno kończy się śmiercią. W skrócie, macie 1% szans na śmierć, ewentualnie odmowa udziału wiąże się ze śmiercią przez powieszenie. Wiąże się, powieszenie...niezłe, nie? Heh...jednak kontynuując...zasady jasne? Wszyscy się zgadzają? - każdy zaczął po kolei kiwać głową. Była teraz moja kolej.
- Zgadzam się... - i to był mój największy błąd, którego konsekwencje wcale nie kończą się bajką...
Chłopak włożył do dwudziesto-nabojowego pistoletu jeden, piankowy i zakręcił kilka razy. Wszyscy po kolei przykładali sobie broń z boku głowy i strzelali. Nikt jeszcze nie został trafiony. Zrobiliśmy tak kilka okrążeni, aż w końcu nastał dwudziesty strzał, który wiadomo, że będzie trafiony. Przyłożyłam pistolet do głowy i nacisnęłam spust. Po chwili wystrzelił piankowy pocisk.
- A więc wygrywa...ee, jak masz na imię? - zapytał jeden z nich.
- A co cię to obchodzi? Wal się... - powiedziałam pokazując środkowy palec.
- Hee...jaka ostra. Ciekawe, jak sobie poradzisz z zadankiem - odpowiedział kolejny i przysunął mi pojemnik ze stoma kartkami z zadaniami. Wylosowałam jedną i odczytałam treść, po czym zamarłam. Zastanowiłam się, czy ewakuacja nie byłaby odpowiednia, ale przecież nie zabiją mnie...co nie?
- Co tam masz? - ktoś wyrwał mi kartkę z rąk. - Uuu... akurat śmierć...smutno...a teraz wchodź na ostatnie piętro domu i skacz.
Musiałam to zrobić. Wszyscy mnie naciskali. Nie miałam możliwości wyjścia. Po wszystkich próbach ucieczki zebrałam około pięćdziesięciu siniaków i kilka krwawiących ran. Tak szczerze, to same bicie mnie mi nie przeszkadzało. Bycie masochistką posiada zalety, jednak teraz miałam się zabić...ZABIĆ!
- Czy mogę przed tym cos zrobić?
- Jasne - odpowiedziała moja przyjaciółka, której w ogóle nie obchodziło, że zaraz umrę. - Idź i to rób. - poszłam pisać pamiętnik, który właśnie czytasz. Napisałam go kilka minut przed moją śmiercią i wyrzuciłam przez okno.
Wszyscy skierowaliśmy się na płaski dach domu Lisy, z którego za chwilę miałam skoczyć.
- Nareszcie xxxx zginiesz. Czekałam na tę chwilę tyle czasu. - powiedziała po czym ruszyła w moją stronę nie dając mi chwili wytchnienia. Ja nie chcąc być spychana pobiegłam i zeskoczyłam. Podczas spadania usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. To była moja mama...odebrałam i nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ właśnie uderzyłam o ziemię i zginęłam...nigdy więcej nie zaufam nikomu już nigdy...teraz jestem duchem...strasznym duchem, który nawiedzał, nawiedza i będzie nawiedzać tych ludzi aż do czasu ich śmierci...


KONIEC

Oto ostatnia strona pamiętnika. Chcę tu opisać, w jaki sposób posiadasz możliwość czytania tego, otóż...opętałam pewną osobę, co zmusiło ją do udostępnienia tego na pierwszym, lepszym blogu...wypadło akurat na ten...dziewczyna, która to zrobiła nie jest jedyną opętaną przeze mnie. Przemieszczam się i opętuję wielu ludzi. Jestem wszędzie...byłam wszędzie...mogę być wszędzie...rozejrzyj się...może właśnie teraz TY zostaniesz moją ofiarą?

A na imię było jej Kate

wtorek, 10 maja 2016

Diabolik Lovers Rozdział 5

A więc po długim czasie wracamy z DL. Niestety ten jakoś krótki mi wyszedł, ale cóż...zdarza się. Ostatnio nic nie wstawiałam przez brak internetu i komunię pewniej osoby, ale teraz już wracam. Od razu powiem (a raczej napiszę), że w środę pojawi się One Shot. Nie powiem, jaki...nie powiem, o czym...sami zobaczycie. A teraz życzę miłego czytania^^

_________________________________________________________________________________


Ujrzała biegające dzieci. Dokładnie trójkę. Chwilę później poznała, że byli to Ayato, Kanato i Laito. Bawili się w coś, ale nie wiedziała dokładnie, w co. Nagle fioletowo-włosy zaczął płakać.
- N-nietoperze mi uciekły. - mówił przez łzy.
- Nie martw się! Złapiemy kolejne! - pocieszał go Laito.
- Właśnie! Złapię je dla Ciebie! - krzyknął trzeci z braci. Nagle weszła kobieta o długich, fioletowych włosach, ubrana w długą suknię.
- Ayato, wiec to tutaj cały czas byłeś? Chodź ze mną.
- Kanato, chodźmy. - powiedział Laito i ruszyli.
- Wracaj do nauki, natychmiast. - mówiła kobieta.
- Nie chcę...ciągle tylko się uczę.
- Nie mam ochoty tego słuchać. Wracaj do pokoju.
- Dlaczego Kanato i Laito mogą się bawić, a ja ciągle siedzę nad książkami?
- Dlaczego? Przecież ty nie jesteś jak inne dzieci.
- Ale ja chcę mieć więcej wolnego czasu!
- Ile razy mam ci powtarzać?! Przecież wiesz, że jesteś dziedzicem. Zrozum to. Wiesz, co musisz zrobić, prawda?
- M-muszę stać się lepszy niż inny. Najlepszy...
- A jak nie, to co się stanie?
- Przestane być twoim synem, a ty wrzucisz mnie do jeziora...
- Dokładnie! Jeżeli tego nie chcesz, to wracaj do nauki.
- Tak mamo...
”Czuli już rozumiem, dlaczego Ayato ma taką manię bycia najlepszym. To wszystko przez jego matkę. To przez nią stał się taki nienośny...” - pomyślała Ayame.

***
Ayame obudziła się czują, że ktoś ją niesie. I tak właśnie było.
- Obudziłaś się? Co ty robiłaś tam na dworze w tę ulewę? - usłyszała glos Ayato.
- Sama nie wiem. Obudziłam się, wstałam i podeszłam do balkonu, po czym poczułam ukłucie w klatce piersiowej i zemdlałam.
- A co cię tam kuło?
- Nie wiem...od jakiegoś czasu to mam.
- A mówiłaś okularnikowi?
- Taa, ale nic nie wie.
- Hmm...ciekawe...
- Że co? Jakie ciekawe?
- Pff...żartowałem. - zaniósł ją do...swojego pokoju.
- Ej, wiesz, że to nie mój pokój, prawda?
- No wiem, ale coś mi się należy za pomoc. - położył dziewczynę na łóżku, pochylił się nad nią i ”dobrał się” do jej szyi. Wbił kły w jej skórę i pił...
- Tss... - wydobyło się z ust Ayame. Chłopak skończył i odsunął się od niej. Wytarł spływającą krew wierzchem dłoni i wyszedł z pokoju. Dziewczyna jeszcze przez chwilę leżała na łóżku, dopóki ktoś nie zapukał do jej pokoju. Dziewczyna podeszła do drzwi i je otworzyła, ale nikogo tam nie było.
- Pff...pewnie jakieś żarty... - pomyślała. Wzięła kurtkę i wyszła na dwór. Udała się do altanki. Położyła się na ławce i zaczęła rozmyślać. Nim się spostrzegła, a usnęła. Obudziła się około godziny później i zobaczyła, że ktoś stoi niedaleko altanki. Wstała i podeszła do tej osoby, jednak ona zniknęła.
- Sen? - pomyślała, przecierając jednocześnie oczy. Chwilę później usłyszała, że ktoś zbliża się do niej. Odwróciła się i ujrzała za sobą Kanato.
- Ayame...zróbmy ciastka!
- Eh...teraz?
- Tak. Takie czekoladowe.
- Umm...no dobrze... - ruszyli w kierunku rezydencji, po czym skierowali się do kuchni. Zaczęli wszystko przygotowywać i nim się spostrzegli, a były już gotowe ciastka. Dziewczyna bez słowa udała się do swojego pokoju.
Po długim śnie dziewczyna przebrana w mundurek szkolny zeszła na dół do reszty. Wszyscy już na nią czekali, więc po jej przybyciu od razu skierowali się do limuzyny. Jechali przez jakiś czas, ale nagle usłyszeli wybuch. Samochód stanął w płomieniach. Wszyscy się ewakuowali oprócz...
- Ayame!!! - zaczął wrzeszczeć Ayato.
- Spokojnie...pójdę po nią. - uspokoił go Reiji. Jak powiedział, tak zrobił. Wskoczył w płomienie, a chwilę później znalazł się obok reszty z dziewczyną na rękach. Znajdowali się w spowitym mrokiem lesie...chwilę później usłyszeli kroki...